wtorek, 18 stycznia 2011

futerał na telefon - ufilcowany na mokro

Ostatnio znowu chciałam spróbować zrobić coś metodą filcowania na mokro. Wybór padł na futerał na telefon komórkowy, a to dlatego że pilnie potrzebowałam jakiegoś. Pooglądałam w internecie różne filmiki z instrukcjami, rozłożyłam potrzebne rzeczy i zabrałam się do filcowania. Ugrzałam się przy tym, że hej! Pierwszą warstwę wykonałam z wełny białej, a na wierzchu poukładałam czesankę w kolorze wiosennej zieleni. Początkowo futerał wyglądał tak:

Potem troszkę go przyozdobiłam (kiedy już był suchy), ale już za pomocą igiełek. Na końcu przyszyłam ufilcowaną kuleczkę i przyfilcowałam sznureczek. Ostatecznie skończony futerał prezentuje się następująco:

Nieskromnie napiszę, że futerał podoba mi się i bardzo jestem zadowolona, że tym razem filcowanie na mokro przebiegało sprawnie, dzięki czemu sprawiało mi to ogromną przyjemność - inaczej niż w przypadku wykonywanej wcześniej kurki. Na pewno jeszcze kilka sztuk spróbuję stworzyć :)

niedziela, 9 stycznia 2011

Kokos

Filcowanie nadal wciąga... Zdobywam nowe doświadczenia. Tym razem chciałam spróbować wyczarować igiełką maleńkiego westa. No i jest! Nieduży, ma ok. 55 mm wysokości i ok. 70 mm długości. Na grzbiecie ma przyczepiony sznureczek. Trochę czasu mi zajęło ufilcowanie tego psiaka. No i nawet przypomina swój pierwowzór czyli psa Kokosa, który mieszka z moją siostrą i jej mężem :) Tą maleńką miniaturkę podaruję Siostrze w ramach jej (zbliżających się) urodzin. Ciągle jestem pod wrażeniem jak za pomocą igiełki i kłębka czesanki można tworzyć trójwymiarowe figurki. Jak tak dalej pójdzie to porzucę szydełkowe misie na rzecz tych filcowanych :) A i jeszcze jedno: na psiaka zużyłam 10 gram czesanki hiszpańskiej :)

niedziela, 2 stycznia 2011

Mysza Klapsiara :)

Mysza powstała z myślą o mojej siostrze, która ma taki nick w sieci. Pomysł figurki zaczerpnęłam od Oli Smith. Moja myszka jest oczywiście troszkę inna. Robiłam ją najdłużej ze wszystkich do tej pory tworzonych filcowanek. Ma 9 cm wysokości. Bardzo jestem z niej dumna. Nieskromnie napiszę, że podoba mi się :) Filcowanie pochłania mnie coraz bardziej :) Jeszcze parę słów na temat narzędzi. Poprzednie zwierzątka robiłam za pomocą igieł Rayhera (jedną średnią złamałam). Myszkę natomiast igiełkami Clover. Nie sądziłam, że jest aż taka różnica pomiędzy tymi igłami. Clovery są rewelacyjne, rzeźbi się nimi zdecydowanie lepiej i łatwiej. Warto wydać odrobinę więcej pieniędzy, żeby mieć lepszy komfort pracy. Ale Rayhery też się przydają, np. do wstępnego filcowania. Dziurkacz też jest troszkę lepszy firmy Clover od Rayhera. Jest przede wszystkim dłuższy. Tyle na razie moich spostrzeżeń. Pewnie niejednego się jeszcze nauczę i doświadczę :)

maleńki filcowy misiu

Ten maleńki filcowy misiu powstał z niewielkiej ilości czesanki. Ma tylko 65 mm długości, będzie pilnował kluczy :)

kot rudzielec

Ten rudzielec powstał, podobnie jak jeżyk z poprzedniego wpisu, z inspiracji pracą Oli Smith. Zapożyczyłam od niej pomysł z drucikowym szkieletem w środku figurki. Mój kotek ma 12 cm długości. Może zginać łapkami, nóżkami i ogonkiem. W główce ma zafilcowaną przywieszkę, dzięki której można go doczepić do kluczy, torby itp. Figurka była bardzo pracochłonna. Trzeba bardzo ostrożnie wbijać igiełkę, aby nie złamać jej, gdy natrafi na drucik umieszczony wewnątrz. Ale warto spróbować, bo fajne możliwości daje figurce taki drucikowy szkielecik. Zakupiłam sobie sporą paczkę drucików, więc podobnych breloczków i figurek pewnie stworzę więcej :)
.

jeżyk

Na blogu Oli Smith zobaczyłam kiedyś jeżyka. Tak bardzo mi się spodobał, że teraz, kiedy już mam odpowiednie materiały do filcowania, postanowiłam sobie podobnego wykonać. Najtrudniejsze do wykonania było chyba jabłuszko, które ma tylko 10 mm. Sam jeżyk też jest malutki, bo ma tylko 25 mm wysokości. Nie posiada (tak jak Oli) magnesika. Jest po prostu figurką do postawienia :)

połóweczki

Te zielone połóweczki wykonałam z czesanki wchodzącej w skład zestawu startowego Rayhera. Powstaną z nich kolczyki. Średnica połówki ma 3,5 cm.

pierwsze filcowanie na mokro

Po zrobieniu filcowanek na sucho za pomocą igiełek, chciałam popróbować jak się je robi metodą "na mokro". Zobaczyłam kiedyś w gazetce kurki robione w ten sposób. Przygotowałam potrzebne materiały, czyli: czesankę, folię bąbelkową, rozpuszczone w gorącej wodzie mydło, spryskiwacz i zabrałam się do pracy. Wykonywałam krok po kroku wszystko według instrukcji. Niestety wygląd mojej kurki odbiegał nieco od tego co było pokazane w gazetce. Pewnie za krótko filcowałam, albo w niewłaściwy sposób, bo dwie warstwy - spodnia i wierzchnia, nie chciały się ze sobą połączyć. Musiałam sobie pomóc igiełkami. Kurka ma około 16 cm długości. Wykonałam ją z resztek wełny hiszpańskiej. Po pierwszych próbach filcowania dwiema metodami, zdecydowanie wolę tworzyć prace za pomocą igiełek. Może potem zmienię zdanie, jak jeszcze trochę popróbuję i być może będę robić prace także na mokro :)

pierwszy filcowy miś

Pewnie niektórzy z Was widzieli wykonywane przeze mnie szydełkowe wełniaczki. Chciałam zobaczyć jak się będzie tworzyć misia z filcu. Muszę przyznać, że bardzo przyjemnie, nie trzeba liczyć oczek, potem wypychać i zszywać elementów. Cała praca przy filcowaniu polega "jedynie" na umiejętnym i właściwym wbijaniu igiełki. Coraz bardziej mi się to podoba. Co prawda złamałam jedną igłę, ale co tam! Miś nie jest bardzo twardy, ma około 14 cm długości. Robiłam go, podobnie jak ptaszki z resztek wełny hiszpańskiej. Może misiowi daleko do doskonałości, ale ja jestem zadowolona z końcowego efektu. Kolejne na pewno będą ładniejsze i bardziej dopracowane.

ptaszki

Pierwszą filcowanką, którą wykonałam jest ptaszek. Inspiracją była dla mnie praca Oli Smith, której blog pewnie niektórzy znają. Ptaszek jest nieduży, w sam raz do zrobienia dla osoby początkującej. Wykonałam go z resztek, które kupiłam w Krainie Filcu.

Dla towarzystwa zrobiłam jeszcze drugiego ptaszka, tym razem zielonego.

Na pewno jeszcze kilka ptaszków powstanie, bo w miarę szybko się je tworzy :)

na początku była kulka

Swoją przygodę z filcowaniem rozpoczęłam oczywiście od zrobienia czegoś "najprostszego" czyli kulki. Myślałam, że jest to bardzo trudne zanim zabrałam się do filcowania. Jednak mile się rozczarowałam. Z każdym kolejnym wbiciem igiełki, zbitek wełny zaczął się powolutku zamieniać w kuleczkę. Są dwie metody filcowania kulek. Można to zrobić na mokro, a można też za pomocą igieł. Ja wybrałam póki co igiełki. Na mokro spróbuję innym razem. Nawet sobie nie wyobrażacie jaką miałam radochę kiedy po pewnym czasie otrzymałam twardą i równiutką kulkę. Tych którzy zastanawiają się czy spróbować filcowania, gorąco namawiam. To na prawdę nie jest takie trudne. Jedynie czasochłonne ;)

sobota, 1 stycznia 2011

Nowy Rok, nowy blog

Wraz z rozpoczęciem Nowego Roku, postanowiłam założyć nowego bloga, tym razem o filcowaniu. Dla zainteresowanych napiszę tylko, że mój pierwszy blog dotyczy w głównej mierze szydełkowych wełniaczków. Żeby nie mieszać prac dzierganych z filcowanymi, założyłam właśnie bloga. Już od dłuższego czasu podziwiałam w internecie filcowe prace. Patrzyłam z zazdrością na kwiatki, torebki, koraliki. Marzyło mi się, żeby też się nauczyć tej techniki. Tak więc kiedy pod choinką znalazłam zestaw do filcowania (podarowała mi go moja siostra ze szwagrem), od razu musiałam spróbować! Postanowiłam twórczo wykorzystać tych kilka wolnych dni, zanim w poniedziałek pójdę znowu do pracy. Już od pierwszego wbicia igiełki, zakochałam się w filcowaniu :) Efekty mojej twórczości będziecie mogli tutaj oglądać. Komentarze i sugestie mile widziane!